Nie minęło jeszcze pół roku odkąd zakończyła się nasza podróż do Azji. To było doskonałe przeżycie, niesamowita przygoda oraz smakowita, kulinarna lekcja życia. Podczas tej wyprawy udało nam się zrobić ponad 4.500 zdjęć. Szkoda byłoby nie pokazać ich światu – postanowiłem więc dość regularnie opisywać tutaj szczegóły naszej podróży. Być może kogoś zainteresują, szczególnie, że teraz w tamtym kierunku lata coraz więcej turystów ciekawych świata.

Tanieją loty, dolar się umacnia, Europa przestaje być bezpieczna – wszystko to powoduje, że Azja staje się preferowanym kierunkiem. Nie dziwię się zatem, że coraz częściej wybieramy egotyczne kierunki.

Zapraszam na krótkie wprowadzenie dlaczego warto wybrać właśnie Azję, jak się do tej podroży dobrze przygotować i czemu warto zabrać dwa razy mniej ubrań niż uważacie, że może się przydać :)

Plaża Tajlandia

Dlaczego właśnie podróż do Azji?

Dla mnie Tajlandia od zawsze była wymarzonym kierunkiem ze względu na niesamowity koloryt krajobrazu, smaki i zapachy ulicznej kuchni oraz buddyjskie tradycje religijne. Jestem osadzony w filozofii wschodu – medytuję, dużo czytam, fascynują mnie wschodnie rytuały.  Na azjatycką podróż zdecydowaliśmy się razem z moją narzeczoną, która w Azji była już w Indonezji, Wietnamie i Chinach. Miała już całkiem spore doświadczenie w poruszaniu się po labiryntach azjatyckich bazarów, lotnisk, dworców i ulic. Tym razem wspólnie i na własne oczy chcieliśmy zobaczyć turkusowe plaże, zatłoczone bazary i spróbować dziesiątek unikalnych dań tej egzotycznej kuchni.

Azja nas nie zawiodła. Mamy setki pięknych zdjęć, wspomnień i doświadczeń. Medytowaliśmy w buddyjskich świątyniach, pływaliśmy łódkami między pięknymi wyspami, zajadaliśmy się daniami, których nazwy są trudne do wymówienia. Bawiliśmy się ze słoniami, jeździliśmy na skuterze, tańczyliśmy w pełni księżyca.

Podobało nam się tak bardzo, że mamy już kupione bilety na kolejny miesiąc podróżowania po Azji – tym razem zaplanowaliśmy cały styczeń 2018 i chcemy odwiedzić nieco inne regiony.
Paweł Zawadzki na targu w Azji

Logistyka – czyli planowanie to połowa sukcesu

Podczas naszej 23 dniowej wycieczki, od 01.03.2017 do 23.03.2017, zwiedziliśmy odpowiednio w kolejności:

Bangkok – Kuala Lumpur – Singapur – Phuket – Ko Phi Phi – Ko Lanta – Railey Beach- Chiang Mai – Bangkok

Każda godzina planowania oszczędza 3 godziny w realizacji. To przy tak długiej wycieczce bardzo ważne. Przede wszystkim należy dobrze wybrać bilety lotnicze. Przy wylocie z Polski zdecydowaliśmy się na BARDZO tanie bilety liniami Ukrainian Airlines, które kosztowały 1700 PLN / osoba, w dwie strony.

To bardzo okazyjna cena. Nie ukrywam – byliśmy pełni obaw przed lotem (Warszawa -> Kijów -> Bangkok). Na szczęście linie nie okazały się aż takie złe, jak słyszeliśmy – dostaliśmy niezłe posiłki, całkiem przyjemną obsługę pokładową a nasze loty nie miały żadnych opóźnień.

Na miejscu poruszaliśmy się głównie liniami AirAsia, bo są super tanie (bilety nawet po ok. 80 PLN / sztuka), o bardzo wysokim standardzie i w nowoczesnej flocie. W sumie po terenie Azji poruszaliśmy się tylko samolotami (oraz między wyspami – łodzią) bo szkoda nam było czas na transport lądowy. Podniosło to może cenę całej wycieczki, ale na pewno dało duży komfort podróżowania i dzięki temu mieliśmy dużo więcej czasu na zwiedzanie i przyjemności.

Paweł Zawadzki w Maxwell Center

W sumie podczas tych trzech tygodni zrealizowaliśmy 5 połączeń lotniczych, zwiedziliśmy trzy państwa, wydawaliśmy trzy różne waluty. Dużo? Mało? Trudno powiedzieć – na pewno bardzo intensywnie. Po miastach poruszaliśmy się głównie taksówkami lub tuk-tukami oraz zwyczajnym transportem publicznym złapanym na przystankach lub na dworcach. Ani razu nikt nas nie oszukał ani nie naciągnął – chociaż oczywiście byliśmy bardzo czujni :)

Na szczęście tylko raz daliśmy się namówić na podróż pociągiem – odcinek 80 km pokonaliśmy w ponad 4h, w trzeciej, „bydlęcej” klasie. Kosztowało to 1,50 PLN i było niezwykłym szokiem kulturowym.

Paweł Zawadzki w Pociągu

Nigdy, nigdy więcej.

Noclegi – czyli booking.com rządzi

Wszystkie noclegi mieliśmy wcześniej zarezerwowane przez Internet. To była bardzo dobra decyzja, zawsze dokładnie wiedzieliśmy gdzie się udać, dokąd jechać, w jakim kierunku powinniśmy zmierzać z lotniska czy dworca. Ciężko mi sobie wyobrazić, żeby przy 40*C upałach, z wielkim plecakiem na plecach podejmować jeszcze spontaniczne decyzje gdzie chcemy mieszkać i czy dane miejsce będzie nam pasować. Zakładaliśmy ok. 50$ na nocleg i nigdy nie przekroczyliśmy tej ceny. Mieliśmy w tej kwocie zawsze czysto, ciepło i komfortowo, a czasem nawet udało się w tej cenie dorwać miejsce z pięknym widokiem i śniadaniem do łóżka.

Paweł Zawadzki i Ewelina na Phi Phi

Zarówno w miastach jak i na wyspach kierowaliśmy się głównie lokalizacją hotelu – bliskością metra lub plaży. Nie zależało nam w ogóle na dużych sieciach czy hotelach znanych marek. Do Azji podróżuje tak wiele osób, że baza noclegowa jest bardzo obfita. Polecamy sprawdzić mniejsze sieci azjatyckie, których w Europie w ogóle nie ma a w Tajlandii są doskonale rozwinięte (np. Zen Rooms, Red Planet). Nawet w rejonach mniej turystycznych – hoteli, hosteli i pensjonatów jest pod dostatkiem. Mimo bariery językowej, wszędzie łatwo się dogadywaliśmy, ani przez chwilę nie mieliśmy poczucia zagubienia czy chaosu.

Bagaże – „weź 2 x więcej pieniędzy i 2 x mniej rzeczy”

Ta zasada doskonale sprawdza się w Azji. Za pieniądze można tam kupić dosłownie wszystko co niezbędne w podróży. Po 23 dniach wracałem do Polski z praktycznie całkowicie nową garderobą. Wyrzuciłem podczas tej wyprawy kilka koszulek, dwie pary spodni, buty oraz sporo drobiazgów. Nie były potrzebne, a wszystko można kupić za 15-20 PLN, na każdym targu i bazarze. Zdecydowanie polecam trzy razy przemyśleć każdą rzecz pakowaną do torby czy plecaka, bo jej waga wzrasta proporcjonalnie do temperatury. A zimno nie jest – średnia temperatura powietrza w marcu wynosiła 36*C.

Gotówkowo – jechaliśmy tylko z dolarami. Wymienialiśmy je na bieżąco, na miejscu, na aktualnie obowiązującą walutę, szukając kantoru. Miejsc wymiany walut jest dużo, na każdym rogu więc nie był to żaden problem. Być może jeśli podróżujecie tylko do jednego kraju – warto będzie wymienić wszystko na lokalną walutę już w Polsce. U nas ze względu na różne kraje takie rozwiązanie było ryzykowne i woleliśmy na bieżąco podejmować decyzje o dysponowaniu środkami. Co więcej – dolar jest uniwersalną walutą i często zdarzało nam się zostawiać napiwki właśnie w „zielonych”. Weźcie sporo drobniaków – będziecie zdziwieni ile cudów może zdziałać jednodolarowy banknot :)

Paweł Zawadzki i Jedzenie

Jak było?

Ponieważ wszystko szczegółowo zaplanowaliśmy – nasza podróż po Tajlandii była doskonała. Nie mieliśmy żadnych bardzo przykrych przygód, co często się zdarza. Obejrzeliśmy wszystko co trzeba i jeszcze trochę. Zdarzało się, że spacerowaliśmy po 25 km dziennie, piechotą. Mieliśmy poczucie doskonale spędzonego czasu, a dzięki dobremu rozłożeniu sił na zwiedzanie i odpoczynek – nie byliśmy wyczerpani. Wypiliśmy nieskończone litry wody kokosowej, świeżych soków z mango oraz objedliśmy się po uszy makaronu ryżowego.

Niebawem postaram się pokazać więcej zdjęć z samej podróży, aby być może przekonać nieprzekonanych oraz zachęcić tych, którzy już polują na tanie bilety (a Qatar teraz szaleje z cenami, można kupić nawet takie po 1800 PLN / sztuka).

Paweł Zawadzki i Ewelina w Kuala Lumpur

Tymczasem jeśli macie jakiekolwiek logistyczno / organizacyjne pytania lub bardziej szczegółowo interesuje Was nasza podróż do Azji – piszcie.

Chętnie na wszystko odpowiem :)


Also published on Medium.

Ostatnie komentarze: